Podkarpackie - Przestrzeń otwarta

Filmowe Jaśliska w Beskidzie Niskim

Jaśliska - niewielka miejscowość przy polsko-słowackiej granicy. Stały się ulubionym miejscem filmowców. Odwiedzając je, to tak jakby wejść na plan filmowy.

Do Jaślisk – czyli weekend w Beskidzie Niskim

Niewielka miejscowość przy polsko-słowackiej granicy – od kilku lat jest ulubionym miejscem filmowców. Odwiedzając Jaśliska, to tak jakby wejść na plan filmowy. Ale to nie jedyne atrakcje tego miejsca. Aby się o tym dowiedzieć należy tam przyjechać, a najlepiej już w piątek zameldować się w Schronisku „Zaścianek”. Łatwo do niego trafić, gdyż znajduje się w centrum przy rynku. Na nocleg można wybrać też inne miejsce, gościnni mieszkańcy Jaślisk – gdy tylko ich o to zapytać – poinformują o pobliskich gospodarstwach agroturystycznych i miejscach noclegowych do wynajęcia.

„Wino truskawkowe” i „Boże Ciało”

To dwa najgłośniejsze tytuły filmów, które w głównej części nakręcone zostały na terenie Jaślisk lub w okolicy. „Wino truskawkowe” jest ekranizacją książki Andrzeja Stasiuka, znanego pisarza, który porzucił Warszawę, by zamieszkać w Beskidzie Niskim, w Wołowcu znajdującym się na zachód od Jaślisk.

Jaśliska to miejscowość, w której czas jakby się zatrzymał, podobnie zresztą jak zegar na kościelnej wieży. Rynek miejscowości, póki co, niewiele się zmienił od tego pokazanego w filmie. Od kilku lat czynny jest nawet bar, do którego Maciej Stuhr – grający rolę traktorzysty miejscowego PGR-u – próbował wjechać gąsienicowym ciągnikiem. Osobną atrakcją filmowej przygody w Jaśliskach jest to, że o „Winie truskawkowym” porozmawiać można z wieloma mieszkańcami – większość z nich bowiem, statystowała w filmie. A można też film obejrzeć „na komputerze” w piątkowy wieczór w Jaślikach. Przy regionalnym truskawkowym trunku.

Najnowszą „miejscową” produkcją jest „Boże Ciało” w reżyserii Jana Komasy. Obecnie film, zbierając wiele światowych nagród, jest polskim kandydatem do Oskara. I tak na przykład parafialną kancelarię – jedno z ważniejszych filmowych miejsc – czy dom wójta (rolę wójta grał Leszek Lichota) rozpoznać można w rzeczywistych jaśliskich obiektach. W których? Odnajdywanie ich w jaśliskiej zabudowie może być swoistą przygodą.

Biały, murowany kościół z jedną wieżą w Jaśliskach.

Kościół w Jaśliskach. Fot. Fotoacc

Kamień nad Jaśliskami – cel sobotniej wycieczki

Znajduje się na południe od Jaślisk. Dojść do niego można zarówno czerwonym szlakiem z Barwinka czy niebieskim szlakiem z Przełęczy Dukielskiej lub bezpośrednio żółtym szlakiem z Jaślisk. Posiadający wysokość 857 m n.p.m Kamień nad Jaśliskami zwany też bywa Bieszczadem. Kamień nad Jaśliskami stanowi centrum rezerwatu przyrody. Jedną z jego ciekawostek są wysoko położone torfowiska, zwane „berezedeniami”. Oprócz przyrodniczych rezerwat posiada także walory kulturowe. Są tam na przykład resztki kamieniołomów. Z pozyskiwanego w nich surowca Jaśliczanie formowali kamienie do żaren, z czego byli sławni na całą okolicę. Dlatego też w starym herbie Jaślisk znajdowały się dwa skrzyżowane młotki kamieniarskie oraz trzy kamienie. Uważny obserwator jeszcze dzisiaj znajdzie taki herb na fasadzie jednego z domów przy rynku.

Na Kamieniu znajdują się także cmentarze z okresu I wojny światowej. Grzbietem biegnie granica między Polską a Słowacją – cmentarze zlokalizowane są zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie. Na drzewie przy jednym z nich zawieszono dzwonek dla wędrowców, by zadzwonili „ku pamięci” tych, którzy tam zostali pochowani podczas jednej z największych kataklizmów wojennych Europy.

Miejsca pełne historii

W średniowieczu Jaśliska znajdowały się na trakcie węgierskim, tj. szlaku handlowym, którym transportowano wino z Węgier. Piwnice z tego okresu zachowały się do dnia dzisiejszego. Odjeżdżając w niedzielę z Jaślisk można poprosić gospodarza Schroniska „Zaścianek” by pokazał jedną z nich, tę pod schroniskiem i opowiedział o historii miejscowości. To może być długa i ciekawa gawęda.

Wracając do domu należy odwiedzić Zyndranową, znajdującą w pobliżu wieś, a w niej unikalną rzecz – to Muzeum Kultury Łemkowskiej. Tam też można usłyszeć opowieść o grobie żołnierza bez głowy. Grób można zobaczyć, bo opowieść dotyczy historii, która tam się wydarzyła.

Nie jest wykluczone, że wizyta w Zyndranowej sprawi, że celem kolejnego weekendowego wypadu znowu będzie Beskid Niski.