Na barwnym rzeszowskim rynku śmiech i rozmowy wypełniają latem kawiarniane ogródki. Zimą stragany rozkłada Świąteczne Miasteczko. Spotykają się studenci, turyści próbują miejscowych specjałów, przybysze w interesach relaksują się przy lampce wina. Jak poznać stolicę Podkarpacia jeszcze bliżej? Rzeszów to miasto przyjazne i kompaktowe. Można więc ruszyć stąd nad rzekę, wybrać się na spacer do pięciu najpiękniejszych miejsc.
Rynek z ratuszem
Radosny rynek jest jednym z tych miejsc, które trzeba w Rzeszowie odwiedzić, by poczuć klimat miasta. Z jego galicyjską gościnnością dla wszystkich, których przywiodły krzyżujące się tu międzynarodowe szlaki. Rynek od zawsze był gwarny. Z okolicznych wsi ściągali tu chłopi na targ, a język polski mieszał się z jidysz, bo znaczną część społeczności miasta stanowili Żydzi. Sklepiki i składy otaczały owo centrum miasta z urokliwym neorenesansowym ratuszem, a z każdą kamieniczką wiąże się jakaś historia. Tę z numerem Rynek 15 nazywano Domem Esterki sięgając po popularną także w innych miastach legendę o miłości króla Kazimierza Wielkiego do pięknej żydowskiej dziewczyny. Mocniej jednak osadzone są w historii dzieje kamienicy Rynek 25, w której sto lat temu wyborne likiery produkowała destylarnia Hirscha, czy też okazały gmach na rogu Słowackiego i Kościuszki zwany Luftmaszyną – w połowie XIX wieku był tu hotel z salą balową. Tu też w 1846 roku zamierzali spotkać się na balu spiskowcy, by wywołać powstanie w Rzeszowie. Jednym z nich był młody Ignacy Łukasiewicz, wynalazca lampy naftowej. 60 lat później w kamienicy nieopodal, Rynek 3, urodzi się Fred Zinnemann, reżyser westernu wszech czasów „W samo południe”.
Rzeszowskie Piwnice
Jeśli jakiś rzeszowianin umówi się z Tobą przy studni na rynku, a dzieje się tak często, bo to charakterystyczny punkt, nie zapomnij zajrzeć w głębinę. Na dnie zamajaczy olbrzymia ropucha. Legenda mówi, że nazwa Rzeszowa wzięła się od rechowiska, na które zapędził się możny pan, by ratować księżniczkę. Ropuchę można zaś zobaczyć z bliska schodząc do Rzeszowskich Piwnic. Podziemia rozciągają się pod kamienicami i płytą rynku. Służyły kupcom za składy, a dziś wiedzie nimi pełna niespodzianek trasa turystyczna. Rodzina czy grupa przyjaciół może w niej zabawić się w dzielną drużynę, która stanie do walki o punkty wykonując zadania czekające w korytarzach. Multimedia pomogą przenieść się w czasie do XIV wieku i poznać Jana Pakosławica, zdolnego dyplomatę, który za wyprawy z posłannictwa króla, otrzymał w darze ziemię rzeszowską i zaczął jej nową historię.
Ulica 3 Maja
W Rzeszowie każdy musi przejść się słynną Paniagą. Nazwy tej nie ma na kamienicach, ale tak właśnie rzeszowianie nazywają popularny miejski deptak. Raz w roku odbywa się na nim nawet wielkie Święto Paniagi. Paniaga to w lwowskiej gwarze „panisko”, a ul. 3 Maja nie bez powodu nazywała się niegdyś Pańską. Jeździli nią na mszę do fary książęta Lubomirscy, przechadzali się w niedzielę wystrojeni mieszczanie. Spieszył tędy na lekcje Jakob Laub, przyszły fizyk i pierwszy współpracownik Einsteina. Za dziewczynami oglądał się Kazimierz Dejmek i Józef Szajna - uczniowie gimnazjum, które powstało w miejscu dawnego kolegium pijarskiego. Był jego uczniem także Ignacy Łukasiewicz i nawet pracował w aptece naprzeciwko. Tej apteki już nie ma, za to kościół i klasztor Pijarów to niezmiennie najpiękniejsze zabytki ul. 3 Maja, ale też niejedyne. Reprezentacyjną ulicę z jednej strony zamyka smukła dzwonnica kościoła farnego, z drugiej wspaniała narożna kamienica Tekielskiego. Postawił ją „Sibi et posteritati” - „Sobie i potomności” i obwieścił to światu napisem na kartuszu.
Secesyjne kamienice przy al. Pod Kasztanami
Talent architekta Mateusza Tadeusza Tekielskiego turyści doceniają także wchodząc w najbardziej romantyczną z rzeszowskich uliczek – aleję Pod Kasztanami. Wiedzie wzdłuż fosy Zamku Lubomirskich, dawnym ogrodem książąt. Pod koniec XIX i na początku XX wieku wyrosły przy niej malownicze wille zamożnych mieszczan. Aż dwie zaprojektował właśnie Tekielski, w tym willę Pod Sową, w której zamieszkał. Przypomina mały zameczek, z wieżyczką, loggią, rzeźbioną balustradą i witrażem w oknie, a także słonecznym zegarem na fasadzie. Lecz w alei czas jakby się zatrzymał. Ubrana w jesienne liście, skropiona deszczem, w plamkach słońca czy w płatkach śniegu, za dnia czy w świetle latarni – trwa w swojej urodzie.
Letni Pałac Lubomirskich
Choć żal odpuszczać aleję Pod Kasztanami to przecież docieramy nią do jednego z najpiękniejszych zabytków Rzeszowa. Letni pałac to część rezydencji Lubomirskich, dawnych właścicieli miasta, w skład której wchodził także stojący obok zamek i nieistniejące już ogrody. Barokową perełkę miał zaprojektować pod koniec XVII wieku królewski architekt Tylman z Gameren, który przebudowywał w tym czasie także klasztor Pijarów na ul. 3 Maja. Był architektem Michała Korybuta Wiśniowieckiego oraz Jana III Sobieskiego. Według jego projektu zbudowano pałac Krasińskich i pałac Paca w Warszawie. Rodzina Lubomirskich zaangażowała go także do rozbudowy rzeszowskiej rezydencji. To on uzbroił zamek w mury obronne, które opierały się Tatarom i Kozakom. On też zaprojektował pałacyk w dawnej winnicy Spytka Ligęzy - poprzednika Lubomirskich, który pierwszy wybrał to miejsce na obronny gród. Wkrótce Hieronim Augustyn Lubomirski zapragnął pałacu jeszcze piękniejszego dla swojej młodziutkiej żony. Życzenie spełnił architekt Karol Wiedemann dodając budowli Tylmana rokokowego piękna i projektując wspaniałe ogrody z oranżerią, zwierzyńcem i chińską pagodą. Lubomirscy z czasem i zamek, i pałac sprzedali. Ten pierwszy od czasów austriackich służy za sąd, a jeszcze do niedawna więzienie, z którym wiąże się wiele ponurych historii także z czasów drugiej wojny światowej. Pałac natomiast przechodził przez ręce różnych prywatnych właścicieli. Urodził się tu światowej sławy twórca teatralny Jerzy Grotowski i mieściło się dowództwo 10 Brygady Kawalerii pod rozkazami płk. Stanisława Maczka. Dziś urzęduje w nim Okręgowa Izba Lekarska. Ogród stoi otworem dla zwiedzających. W nim czekają ciekawe wystawy i widok na multimedialną fontannę. To przy niej można posłuchać muzyki, zapatrzeć się w malowane na wodzie obrazy i tak zakończyć wieczorny spacer po Rzeszowie.