Hebrajskie znaczenie
Słowo „chasyd” pochodzi od hebrajskiego wyrazu oznaczającego „pobożność” i „bogobojność”. W tradycji natomiast odnosi się do nazwy ruchu religijnego, który w XVIII wieku narodził się na terenach ówczesnej Polski, jego twórcą był Izrael ben Eliezer (ok. 1690-1760). Baal-Szem-Tow (Pan Dobrego Imienia) – bo takim przydomkiem ochrzcili go wyznawcy – swoją działalność religijną prowadził na Podolu, by ostatecznie osiąść w Międzyborzu Podolskim, gromadząc wokół siebie wszystkich tych, którzy zawierzyli jego słowom. Nauki mędrca z Międzyborza łączyły żydowski mistycyzm (kabałę) z tradycją talmudyczną. Swoje słowa kierował do ludzi prostych, zwracał się do nich językiem dla nich zrozumiałym, bo pozbawionym talmudycznej zawiłości, uczył ich przede wszystkim o wszechobecności Boga: w nauce, w pracy, nawet w zabawie, a też we wszystkim, co otacza człowieka: w przyrodzie.
Przez wyznawców uważany był za cudotwórcę, który modlitwą pomaga światu i ludziom. W przeciwieństwie do tradycyjnego judaizmu uważał, że w kontakcie z Bogiem nie jest potrzebny rabin, według Baal-Szem-Towa każdy może się z Nim spotkać w osobistej modlitwie, której intencje będą jasne i szczera. Izrael be Eliezer oprócz wiernych słuchaczy, kształcił także uczniów, którzy potem – wykazawszy się mądrością i charyzmatycznym usposobieniem – sami zostawali cadykami – tzn. przywódcami chasydzkich społeczności. Jednym z nich był sławny Dow Ber z Międzyrzecza zwany Wielkim Magidem, ten natomiast był nauczycielem innego wielkiego cadyka, Elimelecha Weissbluma z Leżajska (1717 – 1787). Jego murowany grób (ohel) w Leżajsku jest jednym z najważniejszych miejsc na Szlaku Chasydzkim w województwie podkarpackim.
Każdego roku w lutym i marcu Leżajsk rozbrzmiewa modlitwami i pieśniami pobożnych Żydów, którzy przybywają tam z całego świata. Wierzą, że kto raz w życiu odwiedzi grób Elimelecha, ten nie umrze w grzechu. Wierzą też, że w rocznicę śmierci – zwaną „jorcajt” – dusza cadyka nawiedza ohel i za jego pośrednictwem odmawiane w tym dniu modlitwy oraz wypisywane na małych karteczkach prośby (zwane kwitłech) natychmiast trafiają do Boga. Chasydzcy pielgrzymi odwiedzają również inne der hejlige Ort – święte miejsca – jak groby Menachema Mendla i Cwi Hirsza w Rymanowie, Naftalego Horowica w Łańcucie czy Cwi Elimelecha Szapiro w Dynowie. Takim miejscem stała się również odnowiona synagoga w Łańcucie.
Ustrzyki Dolne i Lesko - „Istrik” i „Linsk”
Są to miejscowości, które obok Leżajska, Dynowa, Jarosławia, Ropczyc i najdalej na południe położonego Baligrodu – a także z wieloma innymi – znalazły się na podkarpackim odcinku Szlaku Chasydzkiego, łączącego województwo podkarpackie z sąsiednią Lubelszczyzną. (Mapa szlaku - Dokument PDF (63,5 KB) )
W Jarosławiu natomiast – kolejnym mieście znajdującym się na Szlaku Chasydzkim – z czasów, gdy żyli tutaj chasydzi, zachowały się dwie synagogi, budynek Rękodzielników Żydowskich Jad Charuzim oraz – jak w wielu podkarpackich miejscowościach – cmentarz. Synagogi zachowały się także w wielu innych miejscowościach, między innymi w Dębicy, Lesku, Przemyślu czy Rymanowie. Bożnica znajduje się także w Łańcucie.
Pochodząca z 1761 r. łańcucka synagoga uznawana jest za jeden z najcenniejszych zabytków żydowskiej architektury sakralnej w Polsce. Powstała na miejscu wcześniejszej, drewnianej bożnicy. Budowę sfinansował Stanisław Lubomirski, wielki protektor łańcuckich Żydów. W wieku XIX dobudowano do niej charakterystyczną klatkę schodową prowadzącą na babiniec, tj. pomieszczenia w synagodze, gdzie mogły przebywać kobiety.
Druga wojna światowa przyczyniła się do zniszczenia obiektu. Niemcy podpalili ją i tylko dzięki szybkiej reakcji Alfreda Antoniego Potockiego, ówczesnego ordynata łańcuckiego pożar został szybko ugaszony. Zniszczeniu uległo jednak drewniane wnętrze bożnicy.
Od 1973 r. synagogę przejęło Muzeum – Zamek w Łańcucie. W ramach prac konserwatorskich odnowiono jej polichromię oraz ornamentykę wnętrza, która do dzisiaj zachwyca odwiedzających ją turystów. Wśród zdobień m.in. zobaczyć można rzecz bardzo dziwną, gdyż są to kończyny dwóch osób oraz dłoń podającą zza drzewa jabłko. Skojarzenie nasuwa się samo, że rzecz dotyczy Adama i Ewy w rajskim ogrodzie. Taki sposób przedstawienia wynikał z tego, że w wystroju synagog nie wolno było odwzorowywać ludzkich twarzy, dlatego autor sceny kuszenia ograniczył się tylko do przedstawionych kończyn i – obowiązkowo – do jabłka.
Związek z tradycją ma także lokalizacja obowiązkowego wyposażenia bożnicy, jakim jest aron ha-kodesz (skrzynia do przechowywania Tory). W przypadku łańcuckiej synagogi umiejscowiony został na ścianie wschodniej, to znaczy na tej, która skierowana jest w stronę Jerozolimy. Bogato zdobiony aron ha-kodesz zwieńczono ornamentem przedstawiającym dwa lwy adorujące tablice Dekalogu. Pozostałe ściany synagogi pokrywają roślinne i zwierzęce motywy, teksty modlitw, znaki zodiaku. Wśród zdobień znajduje się także malarskie wyobrażenie Ziemi Świętej z wyeksponowaną Jerozolimą.
W łańcuckiej synagodze podziw budzi przestronność jej sali głównej. Z posadowioną pośrodku bimą (miejscem przeznaczonym do rozkładania i czytania Tory) wnętrze synagogi wygląda nadzwyczaj okazale, szczególnie, gdy porównać je do zewnętrznego wyglądu bożnicy. Wrażenie to nie jest złudzeniem, efekt ten osiągnięto dzięki obniżeniu poziomu podłogi w stosunku do ulicy. Uczyniono to podczas budowy, gdyż zgodnie z wolą fundatora synagoga nie mogła być wyższa (i piękniejsza) niż łańcucki kościół i ratusz. Jeżeli gdzieś więc znajduje zastosowanie powiedzenie wilk syty i owca cała, to z pewnością przykładem jest synagoga w Łańcucie.
Nie wszystkie znajdujące się na Chasydzkim Szlaku synagogi prezentują się tak okazale i ładnie, jak ta w Łańcucie. Często wymagają gruntownego remontu – przykładem są bożnice w Cieszanowie i w Wielkich Oczach. Przywrócenie im pierwotnego wyglądu służą działania podejmowane przez Fundację Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego, która jest inicjatorem powstania i administratorem Chasydzkiego Szlaku.
Kirkut –żydowski cmentarz
Wyrazem tym mieszkańcy dawnej Galicji nazywali cmentarze żydowskie. Wówczas lokalizowane za miastami do dzisiaj można je zwiedzać w wielu podkarpackich miejscowościach od Cieszanowa po Baligród. Najokazalszy z nich znajduje się w Lesku. Ze względu na wiek nagrobków leski kirkut zaliczany jest do najcenniejszych nekropolii w Polsce. Zajmuje powierzchnię ok. 3,2 ha i skupia ponad dwa tysiące macew, tj. kamieni nagrobnych. Odnotowane na macewach daty zgonów świadczą, że pochówki te pochodzą z pierwszej połowy XVI wieku. Według legendy są to groby rabinów wypędzonych w średniowieczu z Półwyspu Iberyjskiego.
Najstarsze macewy znajdują się na zboczu wzgórza (wejście od ul. J. Słowackiego). Płyty wykonane są z piaskowca i utrzymane zostały w bardzo ascetycznej formie: bez zdobień oraz z inskrypcjami o prostej w kroju, archaicznej czcionce. Wśród nich jest ta najstarsza z wykutym hebrajskim napisem: „Tu pochowany mąż, bojący się Boga, Eliezer syn Meszulama (pamięć sprawiedliwego niech będzie błogosławiona), we wtorek 9 dnia miesiąca tiszri 309 roku według krótkiej rachuby”.
Na szczycie wzgórza macewy są bardziej zdobione i młodsze, najwięcej – ok. 1400 – pochodzi z XIX w. Wśród nich uwagę zwraca nagrobek z dwiema płytami, który – jak dowiadujemy się z inskrypcji – skrywa prochy zmarłego w 1803 r. Menachema Mendla Horowica, cadyka z Rozwdowa i Leska, ojca Naftalego Cwi Horowica, sławnego cadyka z Ropczyc. W inskrypcji tej przy wymienianiu imion świętych cadyków powtarza się fraza: „oby jego zasługi były dla nas ochroną”. I choćby dlatego – wędrując po województwie podkarpackim – warto odwiedzić także kirkut w Lesku, gdyż na każdego turystę czeka tam to – silne mocą świętych cadyków – niesione z przeszłości błogosławieństwo. Wystarczy tylko tam być, by było skuteczne.